O pojęciu polskości

Elżbieta Smułkowa, 28.06.2015

Wielebni Księża, Szanowni Państwo, uczestnicząc w tym kościele we mszy św. za Ojczyznę podwójnie się identyfikujemy – jako chrześcijanie-katolicy i równocześnie jako Polacy, którym dobro Polski, naszej Ojczyzny, jest drogie, skoro powierzamy ją Bogu. Proponuję, abyśmy w dzisiejszym pomszalnym, świeckim już głosie, zastanowili się wspólnie nad pojęciem polskości, które nas tu sprowadza.
Postawmy sobie pytania:
Na czym polega polskość każdego z nas? Jakie wartości ją tworzą? Czy jednakowe? I czy polskość to trwałe pojęcie historyczne, które można słownikowo zdefiniować, czy zmienne?
Spróbujmy podjąć próbę odpowiedzi na te pytania, co wcale nie jest łatwe. Tradycyjnie uważa się, że na pojęcie polskości składają się trzy podstawowe elementy:
  1. Wspólne pochodzenie etniczne Polaków, od przodków połączonych więzią językową.
  2. Wspólnota religijna, a więc głównie katolicyzm,
  3. Wspólnota historyczno- kulturowa, w tym wspólne zwyczaje i obyczaje.
W wielu przypadkach to się sprawdza. Ale nie trzeba dużego zastanowienia, aby dojść do wniosku, jak bardzo te kryteria są nie wystarczające, a często po prostu mogą nie mieć zastosowania.
Jesteśmy narodem bardzo przemieszanym co do pochodzenia. Losy historyczne i atrakcyjność polskiego prawa i kultury powodowały nie tylko indywidualne przykłady kulturowej asymilacji do polskości, ale też polonizację całych obcych etnicznie rodów w przeszłości, a także ludności wiejskiej, jak np. Litwinów czy Białorusinów na przełomie XIX i XX wieku i nieco później.
Zaświadczone historycznie, imponujące przykłady polskiego patriotyzmu i dużych zasług dla kultury polskiej, ludzi obcego pochodzenia, przeczą kryterium wspólnoty etnicznej. Żeby nie cofać się w czasy zbyt odległe weźmy przykład profesora Rudolfa Weigla, odkrywcy i producenta szczepionki przeciwko durowi plamistemu, który mimo niemieckiego pochodzenia podczas II wojny światowej przyznawał się do polskości i uratował życie wielu Polakom we Lwowie zatrudniając ich do pracy w kierowanym przez siebie Instytucie badawczym. Umożliwiał też udostępnianie szczepionki do getta oraz oddziałom walczącym z okupantem. Z rodu Estreicherów wywodzą się najwięksi bibliografowie polskiej literatury i organizator słynnej Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie. Przykłady można mnożyć.
Polaków w większości uważa się za katolików, a przecież mamy też wyznawców innych religii: protestantów (premier Buzek) , prawosławnych, buddystów (min. spraw wewnętrznych Milczanowski) i tzw. bezwyznaniowców. Laicyzacja społeczeństwa się poszerza. Czyli ten drugi składnik polskości – katolicyzm obiektywnie też nie jest obligatoryjny.
Elementem łączącym pozostaje więc przede wszystkim tradycja historyczna i obyczajowa, czego także nie można traktować bezwyjątkowo. Znane bowiem są różnice dzielnicowe zarówno w zwyczajach świątecznych i praktykach żywieniowych, jak i w odmianach polszczyzny literackiej, nie mówiąc już o zróżnicowaniu gwarowym; a przede wszystkim dochodzi do głosu różne podejście społeczeństwa polskiego do tych samych wydarzeń historycznych i współczesnych. Abstrahuję od wartościowania. Od tego, że w dyskursie politycznym i społecznym przewija się kategoria złej i dobrej polskości, że funkcjonuje w tym dyskursie problem tzw. „prawdziwych Polaków”, a innych odsądza się od czci i wiary.
Powyższy, siłą rzeczy pobieżny, przegląd ważniejszych składników polskości wskazuje na zróżnicowanie i dynamikę różnych grup społecznych w Polsce oraz prowadzi nieodparcie do przekonania, że:
  1. polskość jest pojęciem historycznie zmiennym i równocześnie w tym samym czasie społecznie zróżnicowanym, uwarunkowanym różnymi czynnikami zewnętrznymi: politycznymi, społeczno-ekonomicznymi, kulturowymi. Żyjemy aktualnie w okresie tworzenia się nowego modelu polskości, w którym polityka historyczna i potrzeba rozliczenia się z PRL-em ściera się z problematyką wolnościową i poczuciem ogólnoeuropejskiej tożsamości Polaków wraz z wyraźną potrzebą zachowania podstawowych stabilnych i stabilizujących polskość wartości tradycyjnych.
  2. Nasuwają się więc kolejne pytania. Czy zdefiniowanie pojęcia polskości jest w ogóle możliwe? I jaki rodzaj definicji byłby w stanie udźwignąć złożoność tego pojęcia? Wiem, że jeden z moich młodszych kolegów, prof. Chlebda, językoznawca z Opola, od pewnego czasu zmaga się z taką definicją na potrzeby dużego słownika języka polskiego. Zgromadził już bardzo dużo mówionych i pisanych eksplikacji na temat polskości, czyli przykładów wypowiedzi w literaturze pięknej i w innych tekstach pisanych i ma nadzieję, za kilka miesięcy taką definicję zaproponować. Ma ona być opisowa, i ma uwzględniać szeroki wachlarz opinii. Jeżeli ten temat Państwa zainteresuje, a Organizatorzy Mszy Św. za Ojczyznę w naszym kościele będą sobie tego życzyli, przedstawię Państwu tę definicję po jej opracowaniu. Także problem tożsamości polskiej na Białorusi i Ukrainie, gdzie do dziś funkcjonuje zbitka Polak-katolik. Pozostaje też do omówienia przeciwstawienie obywatelskości – czyli modelu włączającego innych do Polski, a polskości narodowościowej – w skrajnym, nacjonalistycznym przypadku - wyłączającej innych.
  3. Teraz chciałabym wypowiedzieć się znacznie skromniej. Zwrócić jeszcze uwagę na indywidualny charakter polskości, także na tożsamość polską z wyboru i na to, że w Polsce, kraju wielonarodowym mogą żyć ludzie mający więcej tożsamości niż jedną. I dalej. Skoro zdajemy sobie sprawę z istnienia różnych wariantów pojęcia polskości i z dynamiki jego zmienności warto poświecić więcej czasu i uwagi na poznanie i zastanowienie się nad tymi wartościami polskiej historii i kultury oraz sposobami ich kultywowania, które są optymalne dla społeczności katolickiej, jaką tworzymy. Pod warunkiem jednak, że jako chrześcijanie potrafimy zachować tolerancję dla odmienności, - a Kościół, jako instytucja, zrezygnuje z pojawiających się od pewnego czasu symptomów oblężonej twierdzy i pewnego przewrażliwienia, a tu i ówdzie i z autentycznych nadużyć. Pokolenie wiernych, które przeżyło zamykanie i niszczenie kościołów, nagminne aresztowania i wywózki duchownych i świeckich bardzo źle się czuje słysząc od księży, na szczęście z rzadka, że teraz w wolnej Polsce Kościół jest w gorszej sytuacji niż „za komuny”. A wierni oczekują od swoich duszpasterzy nauki miłości i otwarcia na Boga i drugiego człowieka.
Dziękuję za uwagę. Szczęść Boże!
Elżbieta Smułkowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz